Cywilizacja oparta na opresji zwierząt

Małgorzata Jantos - Zakład Filozofii i Bioetyki Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego
Andrzej Kłosiński - Centre of Applied Pet Ethology (COAPE) Polska

Artykuł ukazał się w zbiorze:  „W drodze do brzegu życia” Tom XV Praca zbiorowa pod redakcją Prof. dr hab. med. Elżbiety Krajewskiej-Kułak Dr n. med. Cecylii Reginy Łukaszuk Dr hab. n. o zdrowiu Jolanty Lewko Prof. dr hab. n. med. Wojciecha Kułaka, Uniwersytet Medyczny w Białymstoku Wydział Nauk o Zdrowiu, Białystok 2017

    Przyjmuje się, że 150 000 lat temu Homo sapiens był już w takiej postaci biologicznej, jakiej jest teraz. Zaczął się rozprzestrzeniać około 70 000 lat temu, kiedy przybył na tereny Arabii i Afryki Wschodniej i stamtąd rozpoczął swój marsz ekspansywny na dalsze tereny. W miarę oddalania się od punktu wyjścia przystosowywał się do nowych miejsc i panującego tam klimatu. I, co jest istotne, zaczął uprzedmiotawiać i podporządkowywać sobie zwierzęta.

    Od 30 000 tysięcy lat Homo sapiens nie miał już na ziemi konkurencji. Stawał się władcą, pomimo tego że, jak przypomniał Jan Jakub Rousseau, nagi człowiek postawiony przed tygrysem nie ma szans przetrwania.

    W starożytnym świecie Greków zwierzęta to przede wszystkim hodowane w górach owce i krowy, ale zapewne i psy. Zresztą te ostatnie były szczególnie traktowane. Psy występowały powszechnie w greckich mitach, poezji oraz eposach. Starożytni Grecy dali się poznać jako wielcy miłośnicy psów i często przywoływali ich postaci w swoich opowieściach. Argos był ulubionym psem gończym Odyseusza – bohatera homeryckiej „Odysei”. Kiedy Odys wyruszył na wyprawę po złote runo, Argos cierpliwie czekał na jego powrót. Kiedy wreszcie, po 20 latach wojen i licznych przygód, Odys powrócił, Argos natychmiast go rozpoznał i przywitał. Zobaczywszy po raz ostatni swojego pana, wydał ostatnie tchnienie. Tak więc pies odgrywał rolę wielkiego przyjaciela człowieka. W sposób naturalny metafora wierności psiej pojawiła się w filozofii Platona. W słynnym dialogu „Państwo” pies jest metaforą filozofa. Pies – pomocnik pasterzy, wierny strażnik spraw wyższych, duchowych, z których sam nie ma bezpośrednich korzyści, ale których strzeże, jest taki, jakim być powinien filozof. Potem w innym miejscu, w dialogu „Parmenides” pisał, że filozof, tak jak pies powinien mieć dobry węch. Zenon do młodego Sokratesa mówi: „Ty, Sokratesie, nie całkowicie ostrzegasz prawdziwy charakter mojej rozprawy, chociaż tak jak psy lakońskie, dobrze biegniesz za śladem i węszysz, o co chodzi w moich słowach” [1].

Uczeń Platona – Arystoteles uważał, że ludzi ze zwierzętami łączy podobieństwo psychiczne. Tomasz z Akwinu chrystianizujący Arystotelesa podkreślał niezwykłość relacji człowieka z psem. W sensie metafizycznym dla psa człowiek jest tym, czym dla człowieka jest anioł. Zwierzęta, jak pisał, zawsze wybierają dobro, zaś człowiek lub aniołowie mogą wybierać dobro lub mniejsze dobro lub zło.

    W starożytności wykorzystywano oczywiście zwierzęta do prowadzenia wojen. Ptaki bywały traktowane jak żywe pochodnie, skorpiony rzucane na wroga – spełniały oczekiwania atakujących, którzy ich używali. Wykorzystywano słonie do prowadzenia ataków na siły wroga. Jako pierwszy o skuteczności słoni na polu bitwy przekonał się Aleksander Wielki podczas bitwy pod Gaugamelą w 331 r. p.n.e., kiedy zmierzył się z oddziałami perskimi króla Dariusza III. Widok 15 słoni stojących wśród wojsk wroga wywarł na żołnierzach Aleksandra Wielkiego tak silne wrażenie, że w noc poprzedzającą bitwę składali oni ofiary bogowi strachu. Słonie, jak żywe czołgi szarżowały na wojska wroga z prędkością 30 km na godzinę i nie dawały się zatrzymać piechocie uzbrojonej we włócznie. Stanowiły też stabilną platformę dla łuczników – z ich grzbietu mieli doskonały widok na pole walki. Aleksander Macedoński także był wielkim miłośnikiem psów, a jako słynny wódz, przede wszystkim cenił psy bojowe. Liczne ocalałe do dzisiaj ryciny przedstawiają jego ulubionego mastiffa, który podobno kolejno pokonał w walce słonia i lwa.

    Grecki historyk Flawiusz Arrian, będący pod dużym wpływem Ksenofonta pisał o wrażliwości zwierząt. Widać z jego pism, że je lubił i znał. Opisy jego są bardzo rzetelne i skrupulatne. Arrian podzielił zwierząt na „dobre” i te „złe”. Dobro i zło psa stanowiło wynikową jego cech fizycznych oraz nastawienia do właściciela. Jeżeli pies atakował swojego pana i był nieufny wobec wszystkich ludzi to uznawano go za zwierzę dzikie i stracone.

    Rzymianie wykorzystywali pszczoły, jako naboje do katapult. A w zwierzętach cenili to wszystko, co upodabniało je do ludzi: inteligencję, spryt, zdolność do adaptacji w trudnych warunkach. Kochali ptaki, ale głównie te gadające; szanowali psy niemal wyłącznie z uwagi na ich myśliwskie i obrończe zdolności; zachwycali się słoniami przez wzgląd na ich domniemane głębokie życie wewnętrzne. Jednak śledząc literaturę starożytnych Rzymian trudno odnaleźć teksty, które pokazywałyby ich stosunek do zwierząt. Dopatrywali się w nich zdolności zupełnie nadzwyczajnych. Pliniusz Starszy pisał o astralnej religii słoni afrykańskich, ich obrzędach oczyszczeń, ale też o właściwym dla tych stworzeń zrozumieniu dla innych religii [2].

    Wróżby będące podstawą i wyjściem aktywności życiowej Rzymian też były powiązane ze zwierzętami. Wróżono, oglądając wnętrzności zabitych zwierząt, jak i obserwując loty ptaków, ale i także (tzw. auspicia pullaria) z zachowania się kur podczas jedzenia. Z czasem odkryli przyjemności z urządzania polowań. Kwintus Scewola był autorem pierwszego venationes („polowania”) z udziałem lwów, walk zwierząt między sobą oraz przeciwko gladiatorom, które stały się stałym elementem igrzysk. W 93 roku przed Chr. Sulla wystawił w amfiteatrze sto lwów, a następnie Pompejusz Wielki sześćset, Juliusz Cezar czterysta.

    W czasach rzymskich cesarzy krwawe pokazy zabijania zwierząt stawały się coraz bardziej popularne. W jednym tylko dniu igrzysk urządzonych przez Tytusa w 80 roku z okazji otwarcia Colosseum wystawiono na arenie pięć tysięcy zwierząt. Z drugiej zaś strony historia pokazuje przywiązanie rzymskich wojowników do swoich koni. Bucefał, koń Aleksandra Wielkiego traktowany był jak najbliższy przyjaciel. Cezar swojemu postawił pomnik przed świątynią Wenus Rodzicielki. Także Oktawian August wystawił zmarłemu koniowi pomnik nagrobny i ułożył na jego cześć tren żałobny. Koń cesarza Gajusa Kaliguli mieszkał w marmurowej stajni osobnego pałacu, jadał ze żłobu z kości słoniowej, nosił naszyjniki z drogich kamieni, posiadał własnych niewolników i umeblowane pokoje, „aby tym wystawniej podejmować osoby zaproszone w imieniu konia”. Cesarz c Hadrian poświęcił swojemu ogierowi Borystenesowi epitafium.

    Rzymski historyk, filozof przyrody i pisarz Pliniusz Starszy napisał dzieło, które zostało do dnia dzisiejszego „Historię naturalną”. Tam też znajdujemy bardzo dużo wiadomości o zwierzętach. Prawdopodobnie zamieścił opisy tylko tych, które nie występowały na terenie Imperium, pomijając te, które były powszechnie znane (np. jeleń, wilk). Ich opisy dość dobrze odpowiadają rzeczywistości. Pisał o inteligencji lwów i o niespotykanie dobrej pamięci słoni. W rozdziałach księgi VIII pisał nawet o smokach.

    Rzymianie cenili obecność psów w swoim otoczeniu. Wyżej przypomniany Pliniusz pisał, że są one jedynymi przypadkami zwierząt, które poznają człowieka i rozpoznają własne imiona. Koty traktowane były jak strażnicy zapasów żywnościowych. Prawdziwymi maskotkami były ptaki, a zwłaszcza te udomowione. Pliniusz pisał o papugach, które powtarzając słowa wprawiają właścicieli w dobry humor.

    „Miłość Honoriusza do kogutów zdaje się iść w parze z jego łagodną osobowością. I rzeczywiście, pominąwszy kilka wyjątków, sprawdza się zasada, iż kolejni władcy dobierali sobie ze świata zwierząt towarzyszy odpowiadających ich temperamentowi. Zniedołężniały (choć okresowo także wyjątkowo okrutny) Klaudiusz miał być posiadaczem białej suczki pokojowej, Aleksander Sewer, cesarz, o którym mówiono, że na zawsze pozostał małym grzecznym chłopcem całkowicie uzależnionym od swej matki, hodował w pałacu gołębie (miał ich ponoć dwadzieścia tysięcy), pawie, bażanty, koguty i kaczki; miał też złote kosy w klatkach, lubił głaskać pieski i świnki. Tymczasem cesarze o – by tak rzec – nadmiernie gwałtownych charakterach, lubili otaczać się domowymi drapieżnikami. Karakalla wyprowadzał na spacery swojego lwa Akinakesa. Heliogabal miał zwyczaj zabawiania gości, wypuszczając na nich znienacka rozjuszone lwy, niedźwiedzie i lamparty, nierzadko też jadowite węże. Niedźwiedzie trzymali w pałacach Galeriusz i Walentynian, przy czym ten pierwszy – jeśli wierzyć Laktancjuszowi – miał zwyczaj karmić je ludzkim mięsem” [3]

    Zwierzęta były więc obecne i sprawiały przyjemność właścicielom, były żywnością ludzi, ich zabawą, ale dość rzadko mówiono w starożytności o ich prawach. Wspomnieć jedynie można o Pitagorasie. Argumentował, że zwierzętom należy się szacunek i ochrona, ponieważ one i ludzie mają taką samą duszę, która jest nieśmiertelna i podlega transmigracji. Pitagoras sam był wegetarianinem. Wykupował też ponoć zwierzęta po to, żeby wypuścić je na wolność. Wspomniany już wyżej Arystoteles pisał, że zwierzęta istnieją na użytek człowieka i odmawiał im racjonalności i równego moralnego statusu. Jego uczeń i przyjaciel Teofras miał inne zdanie, uważając że zwierzęta potrafią cierpieć, tak jak ludzie.

    W średniowiecznej Europie zwierzęta towarzyszyły człowiekowi w każdej sytuacji. I były takie, które służyły do produkcji mięsa, czy futer, ale i takie, których status był szczególny. Konie dla rycerzy były bojowymi rumakami, a dla chłopów podstawą ich egzystencji. Utrata konia była dla chłopów tragedią. Dlatego też Papież Urban II, chcąc pomóc rolnikom, którzy często padali ofiarą przemocy, w 1095 r. rozciągnął ideę pokoju bożego na „konie od pługa”. Tym samym każdy, kto podniósłby na zwierzę rękę, mógł spodziewać się reperkusji ze strony Kościoła.

    W Biblii występują zwierzęta obok ludzi. Adam nadaje nazwy zwierzętom. Na Arce Noego znajdują się zwierzęta. Ważnym, symbolicznym epizodem w Apokalipsie św. Jana jest pojawienie się czterech istot żyjących: orła, lwa, woła i człowieka.

    Św. Chryzostom, jeden z największych autorytetów kościoła Wschodu w V wieku pisał, że zwierzętom jesteśmy winni życzliwość i łagodność głownie z tego powodu, że ich i nasze pochodzenie jest takie samo. Zaś św. Tomasz, za Arystotelesem, pisał, że zwierzęta są nieracjonalne, ponieważ nie posiadają umysłu ani rozumu, istnieją po to, aby służyć ludzkim celom z racji swej natury i Boskiej opatrzności i same w sobie nie mają statusu moralnego, oprócz sytuacji związanych z interesami ludzkimi, na przykład z własnością [4].

    Współcześnie chrześcijański punkt widzenia może da się odszukać u Anrewa Linzeya, profesora Uniwersytetu Nottingham, który napisał w 1994 roku książkę „Teologia zwierząt”, za którą otrzymał stypendium z zakresu teologii i dobra zwierząt w Oksfordzie. Spotykamy w niej następującą uwagę „Pomimo godnych podziwu toczących się w ostatnim czasie filozoficznych dyskusji nad zwierzętami, fakt, iż nie zdołały osiągnąć wspólnego stanowiska z teologicznym rozumieniem kwestii zwierząt oznacza jedno: wykładnia obrońców praw zwierząt nie jest wygłoszona w imieniu wielu milionów osób, które w dalszym ciągu wyznają chrześcijańską doktrynę – nawet w jakiejś nikłej postaci.” [5].

    Linzey przywołuje nazwisko H. Primmata, który bezpośrednio zmierzył się z licznymi elementami tradycji scholastycznej. Tenże Primmat w 1776 roku opublikował książkę „Dysertacja o miłosierdziu i grzechu okrucieństwa wobec zwierząt”. Tam też, potwierdzając wiele założeń, które wcześniej głosił św. Tomasz, Primmat napisał zdania, które mogłyby stać się inspiracją dla wszystkich inicjatyw dostrzegających równość w cierpieniu ludzi i zwierząt: „Ból jest bólem, bez względu na to, czy doświadcza go człowiek, czy zwierzę. Stworzenie cierpiące ból – człowiek czy zwierzę – jako istota świadoma nieszczęścia, dopóki ono trwa, doświadcza zła. Cierpienie zła, niezawinione, niesprowokowane, bez uprzedniej winy i bez dobrego celu, któremu mogłoby odpowiadać – lecz jedynie, by okazać władzę lub zadowolić złe popędy – jest Okrucieństwem i Niesprawiedliwością tego, kto do cierpienia się przyczynia” [5].

    Primmat pisał też i to, że jeśli wszelkie okrucieństwo nie przystoi jakiejkolwiek religii i jest najgorszą z herezji.

    Linzey był autorem idei Paradygmatu Hojności, który „sprzeciwia się koncepcji przyznającej ludziom prawo przyczyniania się do ludzkiego dobrobytu i szczęścia kosztem innych stworzeń. Idea, jakoby zwierzęta istniały jedynie na użytek i korzyść człowieka jest moralnie równie groteskowa jak przypuszczenie, iż dzieci są własnością rodziców lub że mogą być użyte dla ich korzyści. Zamiast pytać o najmniejszą krzywdę lub cierpienie, jakie możemy wyrządzać zwierzętom na użytek ludzki, Paradygmat Hojności nalega, by ludzie sami znosili niewygody płynące z nieeksperymentowania na zwierzętach, a nie uzasadniali istnienie systemu zinstytucjonalnych nadużyć.” [5].

    Podobna myśl pojawia się w tekście Barbary Chyrowicz SSPS, która w swoim tekście umieszczonym w „Znaku” napisała: ”Ból zadawany zwierzętom przez ludzi nie znajduje usprawiedliwienia, bo w odniesieniu do oprawcy nie znajduje wystarczającej racji, a w odniesieniu do ofiary – żadnej. Nie sądzę jednak, by człowiek nie miał prawa wykorzystywać zwierząt dla swoich celów. Zwierzę nie jest przedmiotem, nie jest też osobą. Stanowi wartość nie przez wzgląd na to, że może się człowiekowi do czegoś przydać, lecz z uwagi na to, że istnieje. Istnienie zwierząt różni się jednak od istnienia ludzi” [6].

    Coraz bardziej rozprzestrzenia się świadomość równorzędności cierpienia ludzkiego i zwierzęcego. Jednak wciąż wydaje się, że długa droga jest przed nami, chociaż zawsze w historii ludzkości, obok wydarzeń traktujących zwierzęta w sposób okrutny, przytrafiały się i te, które są świadectwem innego podejścia. Mniej więcej w połowie V wieku przed naszą erą filozof Empedokles z Agrygentu, po zwycięstwie w zawodach olimpijskich, odmówił zwyczajowego zabicia wołu, a zamiast tego zbudował wołu z aromatycznych roślin i krzewów i rytualnie podzielił je ze wszystkimi obecnymi. Dał tym samym świadectwo swojego stosunku do praktyki składania krwawych ofiar i ostatecznie zmienił zwyczaje Greków.

    Pytanie o to, czy zwierzęta odczuwają ból i cierpią zadawane było też od dawna. W wieku XVII Kartezjusz w „Medytacjach o pierwszej filozofii” dzieląc byty na oddzielne substancje: rozciągłą (res extensa) i myślącą (res cogitans) ogłosił, że jedynie człowiek jest złożeniem obu. Wedle wykładni tam się znajdującej rzecz myśląca „to rzecz, która wątpi, pojmuje, twierdzi, przeczy, chce, nie chce, a także wyobraża sobie i czuje” [7]. Zdolność do odczuwania przypisał Kartezjusz wyłącznie rzeczy myślącej. Zwierzętach zaś są zbudowane z res extensa. W części V „Rozprawy o metodzie” pogląd głoszący, że zwierzęta są tylko mechanizmami zostaje przez Kartezjusza powtórzony. W liście do Plempiusa z 3 października 1637 r. Kartezjusz zapewniał, że życie zwierząt wynika po prostu z obiegu krwi. Zasadą ruchu jest ciepło serca [8]. Kartezjusz konsekwentnie odmawiał zwierzętom posiadania rozumu. „Do żadnego przesądu – pisał w liście z dnia 5 maja 1649 r. do Henry’ego More’a – nie jesteśmy jednak bardziej przyzwyczajeni od najmłodszych lat, jak do tego, że zwierzęta myślą” [8], a przecież nie posiadają one samoświadomości. Mają zdolność do poznawania zmysłowego: słyszą, czują zapachy, boją się i cieszą, ale przy tym nie myślą. Zwolennicy Kartezjusza rozwijali sposób myślenia Mistrza jeszcze dalej. Nicolas Malebranche, francuski filozof i teolog, zaprzeczał temu, że Bóg nie może być odpowiedzialny za niezasłużone cierpienie zwierząt, z tej oto prostej przyczyny, że nie są one z natury zdolne do odczuwania bólu.

    W tym samym roku, w którym ukazało się dzieło Kartezjusza „Medytacje” w Ameryce Północnej zakazano „tyranii” wobec przetrzymywanych zwierząt. Podobne przepisy przegłosowano także w Wielkiej Brytanii. Ustawy dające pierwszą prawną ochronę zwierzętom w Anglii wprowadzono za czasów rządów Olivera Cromwella podczas angielskiej wojny domowej.

    Znacznie później, bo w 1882 roku także w Anglii wprowadzono pierwszą na świecie ustawę, która miała chronić zwierzęta (konie i bydło) przed okrutnym traktowaniem. Stało się to, dzięki działalności Richarda Martina, którego nie zniechęciła opozycja innych parlamentarzystów. Był to pierwszy w świecie anglojęzycznym znaczący i stosowany w praktyce dokument dotyczący ochrony zwierząt. Zgodnie z nim za „bicie, znęcanie się lub jakiekolwiek niewłaściwe traktowanie konia, klaczy, wałacha, muła, osła, wołu, krowy, jałówki, młodego wołu, owcy albo innego bydła” groziło do 5 funtów grzywny albo do 2 miesięcy więzienia. Dwa lata później Martin założył pierwsze w świecie i istniejące do dzisiaj Królewskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwa Wobec Zwierząt (RSPCA), a dziesięć lat później także w Wielkiej Brytanii pisarz i reformator społeczny Henry Salt wydał książkę pod tytułem „Prawa zwierząt a postęp społeczny”. Od tamtego czasu, w wielu krajach powstawały ustawy dotyczące traktowania zwierząt. Najbardziej znaną i pełną koncepcję praw zwierząt zbudował Tom Regan, którą przedstawił w pracy :”The Case for Animal Rights” (1983 rok). Zaproponował, aby byty żyjące nie rozdzielać na ludzi i zwierzęta, ale aby mówić o „podmiotach życia”, a więc te podmioty, które łączą uczucia, pamięć, ból, cierpienie.

    Cierpienie łączy ludzi i zwierzęta. Pytanie o to, czy mogą cierpieć zwierzęta znów przewija się przez historię myśli ludzkiej. Immanuel Kant mówił swoim studentom, że wobec zwierząt nie mamy żadnych bezpośrednich obowiązków, ponieważ nie są istotami samoświadomymi. Wtedy to, prawie w tym samym czasie Jeremy Bentham odpowiadał Kantowi: ”Należy pytać nie o to, czy zwierzęta mogą rozumować i czy mogą mówić, lecz czy mogą cierpieć” [cyt. za 9].

    Pytanie o cierpienie zwierząt jest jednym z ważniejszych pytań, które zadaje Peter Singer. „Czy zwierzęta odczuwają ból? Skąd o tym wiemy? A skąd w ogóle wiemy, że ktoś – człowiek lub zwierzę – odczuwa ból? Wiemy, że sami możemy go odczuwać.[…]” [9].

    Ostatnie dwadzieścia lat to czas ogromnej rewolucji technologicznej i informatycznej pozwalającej między innymi na zaglądanie do wnętrza ciała człowieka i zwierząt, w tym do mózgu, organu generującego zachowanie, emocje, a więc także cierpienie. Dzięki takim technologiom jak rezonans magnetyczny czy tomografia komputerowa wiemy, że dzielimy ze zwierzętami (przynajmniej ze ssakami i ptakami) podobne podstawowe doświadczenia i odczucia emocjonalne, w tym oczywiście cierpienie [10]. Współczesna wiedza (ewolucyjna, etologiczna, psychologiczna) i świadomość tego, czym są zwierzęta sprawia, że traktujemy je jako istoty godne szacunku, posiadające wyjątkowe prawa, ale także zdolne do tworzenia emocjonalnych więzi i empatii [11]. Szczególną zaś pozycję zdobyły zwierzęta towarzyszące człowiekowi - psy i koty, dawniej wykorzystywane do pracy i ochrony, dziś są swego rodzaju „wsparciem psychologicznym”, zapewniającym ludziom komfort przez emocjonalną relację.

    Cierpienie dla psychologa to najogólniej ból fizyczny i psychiczny, a więc doświadczanie negatywnych emocji o różnym pochodzeniu i natężeniu w związku z sytuacją ranienia, bicia, straszenia, ale także niezaspokojenia ważnych potrzeb psychicznych i emocjonalnych, na przykład kontaktu i relacji społecznych.

    Ważnym pojęciem dla rozumienia cierpienia zwierząt jest pojęcie dobrostanu (ang. welfare, well-being), albowiem to właśnie brak dobrostanu zwierzęcia możemy nazwać cierpieniem. Pojęcie dobrostanu zwierzęcia w terminologii zootechnicznej i weterynaryjnej funkcjonuje od kilkudziesięciu lat. Mimo to sam termin, a raczej elementy dobrostanu, jak i niezbędne warunki do jego zaspokojenia są wciąż przedmiotem dyskusji. Dlatego w literaturze przedmiotu spotkamy wiele definicji dobrostanu zwierząt. I tak Baerends (1978) przez dobrostan rozumie brak schorzeń lub okaleczeń zwierzęcia w sensie fizycznym oraz stan, w którym bodźce i informacje środowiskowe działające na system nerwowy mieszczą się w zakresie wielkości akceptowalnych przez organizm. Mayer (1984) rozumie dobrostan jako fizyczno-psychiczny stan charakteryzujący się zaspokojeniem wszystkich gatunkowo specyficznych i indywidualnych potrzeb życiowych, który może być utrzymany przez dłuższy czas dzięki nieskrępowanemu przebiegowi wszystkich funkcji organizmu. Broom (1986) uważa, że dobrostan to stan, w którym zwierzę potrafi uporać się z czynnikami środowiska, zaś według Kolhaas’a (1993) dobrostan ma miejsce wtedy, gdy zwierzę zarówno z etologicznego, jak i fizjologicznego punktu widzenia znajduje się w harmonii z otaczającym je środowiskiem i jest zdolne adaptować się w odpowiedni sposób do zmian zachodzących w środowisku [12].

    Wspólną płaszczyzną przytoczonych definicji jest to, że uznają one fizjologiczne, etologiczne i psychologiczne aspekty dobrostanu zwierząt. Zatem „stan dobra” dotyczy całego organizmu zwierzęcia i obejmuje wszystkie jego funkcje, także te psychiczne. Warto zauważyć, że dobrostan oceniamy z perspektywy konkretnego zwierzęcia, potrzeb jego gatunku, potrzeb indywidualnych i warunków, w jakich zwierzę żyje. Zwierzę funkcjonuje w dobrostanie kiedy jest zdrowe, przeżywa pozytywne emocje i potrafi radzić sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed nim środowisko. A zatem, przez zaprzeczenie, zwierzę cierpi, jeśli stan jego zdrowia jest niezadowalający, przeżywa negatywne emocje i nie radzi sobie w środowisku, w którym żyje.

    Angielscy specjaliści z Rady Dobrostanu Zwierząt Gospodarskich (Farm Animals Welfare Council), w opracowanym przez nich Kodeksie Dobrostanu Zwierząt zaproponowali, by elementy dobrostanu przedstawić w postaci „pięciu wolności” zwierząt. Formuła „pięciu wolności” pozwala bardzo trafnie, użytecznie, a zarazem intuicyjnie przedstawić warunki właściwej opieki nad zwierzętami zarówno gospodarskimi, jak i tymi, które żyją w naszych domach dla towarzystwa.

    Behawioryści pomagają zwierzętom i ich właścicielom w radzeniu sobie z problemowymi zachowaniami. W praktyce mamy więc do czynienia z cierpieniem zwierząt na skutek niezaspokojenia ich potrzeb, niewłaściwego traktowania i niewłaściwych warunków, w których zwierzęta funkcjonują. Często dzieje się tak, mimo szczerych chęci i wysiłków opiekunów zwierząt, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, czego potrzebuje ich zwierzę, aby czuć się dobrze. Spróbujmy zatem w odniesieniu do „pięciu wolności” przedstawić sytuacje, w których zwierzęta (głównie psy i koty) mogą cierpieć, chociaż odnajdywanie tam cierpienia zdaje się nie być dla wszystkich oczywiste.

    Wolność pierwsza od głodu i pragnienia (potrzeba zapewnienia dostępu do świeżej wody i pokarmu, które zapewniają zdrowie i siły).

    To najbardziej oczywista wolność i rzadko się zdarza, aby zwierzęta cierpiały z powodu niezaspokojenia elementarnych potrzeb jedzenia i picia. Ale jeśli się tak zdarza – to budzi powszechny sprzeciw i jest piętnowane tak przez świadków, jak przez opinię publiczną i media.

    Wolność druga od urazów psychicznych i bólu (potrzeba zapewnienia odpowiedniego traktowania zwierzęcia).

    O ile zadawanie bólu (na przykład przez bicie), jest powszechnie uważane za zadawanie cierpienia, o tyle straszenie nie zawsze budzi sprzeciw, a przecież część tradycyjnych metod szkolenia psów wykorzystuje prowokowanie strachu (także bólu) w celu powstrzymania zwierzęcia przed niepożądanym zachowaniem. W wychowaniu zwierząt dość często uciekamy się do straszenia w celu stłumienia, czy „ukarania” niewłaściwego zachowania. Choć takie postępowanie uczy zwierzę (często bardzo szybko i skutecznie) powstrzymywania się przed zabronionym zachowaniem, to dalsze, odległe w czasie konsekwencje straszenia czy zadawania bólu mogą prowadzić do utrwalenia przeżywania nieprzyjemnych emocji, a więc do cierpienia. Współczesne badania nad neurofizjologicznymi mechanizmami emocji strachu pokazują, że emocja ta warunkuje się i utrwala bardzo łatwo, szybko i trudno ją wygasić. Zważywszy, że strach jest najważniejszą z punktu widzenia przetrwania emocją (błyskawiczna reakcja pozwala uniknąć bezpośredniego niebezpieczeństwa) uczenie się reagowaniem strachem musi być szybkie, trwałe i niezawodne. Strach przeżywany często, a niekiedy stale jako niepokój uruchamia fizjologiczną reakcję przewlekłego stresu, który prowadzi do szeregu niekorzystnych zmian w organizmie, a w tym do chorób i depresji. Tego rodzaju cierpienie nie jest jedynie udziałem zwierząt, które z różnych powodów były straszone przez ludzi lub zadawano im ból. Dotyczy to także na przykład psów i kotów, które we wrażliwym okresie wczesnego rozwoju były izolowane, nie miały okazji zetknąć się z ludźmi i ich otoczeniem, albo z innymi zwierzętami swojego gatunku. Zwierzęta te, kiedy dorosną cierpią z powodu przeżywanego lęku w normalnych dla ludzi sytuacjach, jak wizyty gości, jazda samochodem, przebywanie w nowych miejscach, czy spotkania z innymi zwierzętami (to ostatnie dotyczy przede wszystkim psów). Potomstwo zwierząt lękliwych, jak wykazały klasyczne już badania Scotta i Fulera (1965) dziedziczy w dużym stopniu te cechy i cierpi w powodu przeżywanego lęku. Warto dodać, że przewlekły strach, podobnie jak przewlekły ból prowadzi do dezorganizacji codziennego życia zwierzęcia, aż do niemożności przeżywania pozytywnych emocji, które są warunkiem utrzymania dobrostanu.

    Wolność trzecia od ran i chorób: (wolność ta, podobnie jak pierwsza, zdaje się być oczywistą).

    Pomagamy rannym i chorym zwierzętom, ponieważ doskonale rozumiemy, że cierpią. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy choroba czy ból nie manifestują się ewidentnymi dla człowieka sygnałami, takimi jak miauczenie, skomlenie, kulenie się, utrata apetytu. Zwierzęta nie używają języka werbalnego, nie potrafią powiedzieć nam, że cierpią z powodu bólu lub złego samopoczucia. Często przejawem bólu jest wycofanie, niechęć do podejmowania ulubionych aktywności lub ociąganie się, reagowanie niepokojem, zmiany (zdarza się, że niewielkie) w sposobie poruszania się, załatwianie potrzeb fizjologicznych w domu, drażliwość czy reagowanie agresją. Dlatego nie zawsze potrafimy zauważyć tego rodzaju zmiany w zachowaniu, a jeśli już zauważymy, to rzadko myślimy o bólu jako o ich przyczynie opóźniając tym samym wsparcie poprzez diagnozę lekarską, która spowoduje odpowiednie leczenie łagodzące ból zwierzęcia.

    Wolność czwarta: od stresu 

    Właściwa wiedza o naturalnych, dla danego gatunku, zachowaniach i potrzebach emocjonalnych pozwala zrozumieć sytuację, w jakiej żyje konkretne zwierzę. Świadomość potrzeb jest warunkiem zapewnienia zwierzęciu dobrostanu. Zaś jej brak może być przyczyną cierpienia. Niezrozumienie hodowanego przez ludzi zwierzęcia w wymienionym kontekście może być przyczyną jego frustracji, stresu i cierpienia. Czy kilka kotów w ciasnym mieszkaniu lub kociarni w schronisku będzie miało szansę na znalezienie osobistej przestrzeni, miejsca na spokojny odpoczynek, opanowania minimalnej wielkości terytorium (a jest to warunek równowagi emocjonalnej kota)? Czy trzymana w izolacji świnka morska lub królik, zwierzę żyjące w naturalnych warunkach w grupach społecznych będzie miał zapewniony dobrostan i nie będzie cierpiało z powodu izolacji i ograniczonej przestrzeni? Czy dotykanie, głaskanie, branie na ręce zwierząt (nasze ludzkie odruchy opieki i troski), są dla każdego zwierzęcia przyjemne i nie powodują negatywnych emocji? To tylko niektóre przykłady sytuacji, w których opieka i traktowanie najbliższych nam zwierząt nieadekwatne wobec ich potrzeb może powodować u nich stres przez niedostatek stymulacji psychicznej i aktywności (pies pozostawiany w domu na długie godziny) bądź ich nadmiar (obciążenie psa zbyt dużą ilością kontaktów, zmian i wymagań). Brak warunków dla spokojnego odpoczynku psa, brak spacerów, w trakcie których pies się relaksuje, ale i załatwia swoje potrzeby fizjologiczne. Stres jest dla zwierzęcia cierpieniem.

    Wolność piąta: do wyrażania naturalnego zachowania (zapewnienie odpowiedniej przestrzeni, warunków i „towarzystwa innych zwierząt”).

    Prezentowanie naturalnych zachowań zwierząt, takich na przykład jak w przypadku psów i kotów, swobodna eksploracja i obserwacja otoczenia, znakowanie terytorium, zachowania społeczne, węszenie, pogoń, gryzienie i żucie, które są istotnym elementem równowagi emocjonalnej i dobrego samopoczucia. Uniemożliwienie lub ograniczenie swobody ekspresji naturalnych zachowań prowadzi do przeżywanie nieprzyjemnych emocji, frustracji i napięcia, które bardzo często są powodem problemów zgłaszanych przez opiekunów zwierząt do behawiorystów. Współczesna wiedza na temat procesów emocjonalnych ssaków pozwala już rozumieć te procesy, które są kontynuacją procesów fizjologicznych i podlegających regulacji homeostatycznej. „Zgodnie z koncepcją homeostazy organizm utrzymuje równowagę we wszystkich swoich układach, łącznie z mózgowym układem nagrody. Oznacza to, że organizm wykorzystuje swoje fizjologiczne, poznawcze i behawioralne możliwości, by wykorzystując własne zasoby, funkcjonować w odpowiednich fizjologicznych granicach. Czynniki środowiskowe zagrażające homeostazie spotykają się z kontrakcją organizmu” [13].

    Tak więc cierpienie zwierząt wiąże się także z niedostatkiem możliwości prezentowania naturalnych dla danego gatunku zachowań. Próbując kompensować sobie ten niedostatek zwierzęta prezentują stereotypowe zachowania, będące częścią ich „repertuaru zachowań”(na przykład gryzienie przedmiotów, kręcenie się za własnym ogonem czy chodzenie w zrytualizowany sposób, co można zaobserwować w ogrodach zoologicznych czy w przemysłowych hodowlach).

    Rozwijająca się w ostatnich latach wiedza etologiczna i psychologiczna spowodowała to, że zaczęto lepiej rozumieć potrzeby zwierząt, czy też ich emocjonalność, w sumie niezbyt odległą od potrzeb ludzkich.

    O prawach zwierząt pisano już pod koniec XIX wieku, ale szersze opracowanie pojawiło się dopiero w drugiej połowie XX wieku. Jednym z pierwszych obrońców praw zwierząt był angielski pisarz i reformator społeczny Henry Salt, który w 1892 roku wydał książkę „Prawa zwierząt a postęp społeczny”. Ponad dziewięćdziesiąt lat później amerykański filozof Tom Regan stworzył najbardziej znaną i w zasadzie pełną teorię praw zwierząt, którą zaprezentował w pracy „The Case for Animal Rights”. Ruch na rzecz zwierząt rozwija się lawinowo, chociaż nie jest jednolity. Powstają organizacje prozwierzęce. Człowiek chce coraz więcej wiedzieć o potrzebach zwierząt, definiując także ich cierpienie (nie tylko fizyczne, ale jak wyżej pokazaliśmy i psychiczne). Zapewne wciąż jest tak, jak napisała Joanna Wydrych „Na opresji zwierząt jest ufundowana cała nasza cywilizacja” [14]. Tak jest, ale coraz więcej osób zastanawia się nad tym, czy zwierzęta posiadają status moralny, osobiste prawa lub jedno i drugie. „Utrzymywanie, że na przykład pies posiada status moralny oznacza, że pies ma moralną istotność jako on sam, a nie tylko w relacji do ludzi. Ściślej rzecz ujmując, oznacza to, że interesy lub dobro psa mają znaczenie i muszą być traktowane poważnie – niezależnie od tego, jaki wpływ na ludzi ma dobro psa. Mówiąc wprost: powinniśmy traktować psa dobrze ze względu na samego psa” [15].

 

Piśmiennictwo

1. Platon: Parmenides. Tłum. W. Witwicki, Warszawa, 1961,128c

2. Pliniusz St., Historia naturalna, Tlum. Zawadzki T, Wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Warszawa, 1981, VIII 1.

3. Bardel M.: Bestarium Pliniusza, czyli o relacji ludzi i zwierząt w starożytnym Rzymie. Znak, czerwiec, 2008, 637, http://www.miesiecznik.znak.com.pl/6372008michal-bar de lbe stia rium-pliniusza-czyli-o-relacji-ludzi-i-zwierzat-w-starozytnym-rzymie/, data pobrania 10.05.2017.

4. Tomasz z Akwinu: Suma Teologiczna¸ Wyd. Antyk, Kęty, 2000, T.18.

5. Linzey A.: Teologia zwierząt. Wyd. WAM, Kraków, 2010

6. Chyrowicz B.: Cierpienie ludzi, cierpienie zwierząt, czerwiec, 2008, 637, http://www. miesiecznik.znak.com.pl/6372008barbara-chyrowicz-sspscierpienie-zwierzat-cierpie nie-ludzi/, data pobrania 10.05.2017.

7. Descartes R.: Medytacje o pierwszej filozofii, Wyd. Antyk, Kęty, 2001.

8. Pasieka P.: Kartezjańska koncepcja zwierzęcia-maszyny. Filo-Sofija, 2012, 17, 2, 51- 64.

9. Singer P.: Wyzwolenie zwierząt. Wyd. PIW, Warszawa, 2004.

10. Panksepp J. Affective Neuroscience. The Foundations of Human and Animal Emotions, Oxford Univ. Press, 2004.

11. Wynne C.D.L., Udell M.A.R.: Tajemnice umysłów zwierząt: ewolucja, zachowanie i procesy poznawcze, Wyd. COAPE, 2015

12. Jezierski T., Koprowski J.: W poszukiwaniu dobrostanu (welfare) u zwierząt gospodarskich, Przegl. Hodowl., 1997, 8, 49-53.

13. Koob G.F., Moal M.L.: Drug Abuse: Hedonic Homeostatic Dysregulation. Science, 1997, 278, 52-58

14. Wydrych J: Status zwierząt. [w:] Książka o prawach zwierząt. Kraków, 2012, 44.

15. DeGrazia D.: Prawa zwierząt. Wyd. Nomos, Kraków, 2014.